Skopiowałem całą wypowiedź z innego forum
Phouty - autor
Miejsce: Pustynia Mojave w Południowej Kalifornii.
Czas: Ostatni weekend.
W roli głównej: Phouty.
W roli drugoplanowej: facet.
No więc (nigdy nie zaczynaj zdania od no więc....).
No więc siedzi sobie Phouty na pustyni Mojave na swojej "prywatnej strzelnicy" i dziurawi butle po gazie, oraz te "pins", jakie używają na komercyjnych kręgielniach, bo się akurat nadażyła Phouty'emu super okazja zakupu większej ilość tych "pins" do kręgli za wręcz psi pieniądz, a nadają się one świetnie na cele do rozstrzelania. W promieniu co najmniej 25 kilometrów nie ma przysłowiowej żywej duszy.
Więc Phouty siedzi rozparty na turystyczym fotelu, (w cieniu oczywiście, bo było około 50 stopni upału). Po lewej stronie lodówka z zimnym piwem, po prawej stronie składany stolik zarzucony kilkoma sztukami różnych strzeladeł i stosami amunicji.
Phouty siedzi w swojej ulubionej strzeleckiej pozycji 9 i 3/8 i popijając sobie spokojnie piwo, "popycha" butlę po gazie LPG, przy pomocy pocisków z Rugera Mark II (Govt. Target Model z długą lufą typu "bull") która to nieszczęsna i podziurawiona butla, już się "odepchnęła" na jakieś 70 metrów. ( Typowo "popychanie" butli zaczynam od 25 metrów, a nazwa mojej ulubionej siedzącej "pozycji strzeleckiej" pochodzi stąd, że po wypiciu dziewięciu piw, tylko trzy pociski na osiem wchodzą w cel).
W pewnym momencie "przerwa", bo na horyzoncie ukazał się obłok kurzu, czyli ktoś jedzie po pustyni i to niestety w ogólnym kierunku "osi strzeleckiej", a która to "oś" jest w tym konkretnym przypadku okręgiem 360 stopni, o promieniu co najmniej 5 kilometrów.
Niestety, ale przerwa w strzelaniu dosyć długa, bo obłok kurzu zbliża się w kierunku "stanowiska strzeleckiego".
Po kilku minutach podjeżdża młody facet na motocyklu terenowym i z błaganiem w głosie się pyta:
Facet: Czy mógłbyś mi sprzedać butelkę wody, bo wręcz umieram z pragnienia w tym cholernym upale?
Phouty: Nie, nie mogę ci sprzedać, bo wody nie mam, (poza tym, to nie pijam trujących substancji), ale mogę ciebie poczęstować zimnym piwem.
Facet: Piwo może być! Jakoś to przeżyję!
P: Ostrożnie, bo to import z egzotycznego kraju i ma dużo procentów.
F: Mimo wszystko jakoś przeżyję! O ładna broń! Twoja?
P: Moja.
F: Mogę obejrzeć?
P: Możesz.
F: A mogę sobie strzelić z tego AK47? A jaką amunicją się go ładuje? (Technicznie rzecz biorąc to SKS, ale ten młody facet nie musiał przecież tego wiedzieć).
P: A tą w szarych pudełkach.
F: A jak się go ładuje?
P: A ......"tak, śmak i owak",... a na sam koniec przykładasz to do ramienia, spoglądasz przez te dwie "dziurki" i naciskasz ten wichajster na dole, zwany spustem.
F: O fajnie...już wiem.
P: Ja też wiem, że już wiesz. Przecież wystarczy przeciętnemu człowiekowi 2 minuty instrukcji, ażeby się zapoznać z działaniem broni w takim stopniu, ażeby z niej móc strzelać. (W tym momencie następuje otwarcie nowej butelki piwa przez Phouty'ego, bo poprzednia butelka właśnie wyschła jakimś dziwnym i cudownym sposobem)!
No więc (nigdy się nie zaczyna zdania....i tak dalej)...no więc Phouty popija nowo otwartą butelkę piwa i siedzi nieruchomo w swojej ulubionej pozycji 9 i 3/8, (o tyle nieruchomo, na ile wymaga skupienie się na paleniu dobrego i grubego cygara z kraju, którego wyroby tytoniowe są teoretycznie niedostępne w USA), gdy rozlega się seria odgłosów typu bum, bum, bum, bum, bum....no wiecie....i małe gejzery kurzu ukazują się na wysuszonej na pieprz pustyni Mojave.
Facet: (Odkładając SKS na stół). Super fajna zabawa! Gdzie takiego mogę sobie kupić?
Phouty: A możesz go kupić "tu, tam, i owam"..... Chesz jeszcze sobie postrzelać?
F: Oj, tak! Mogę z tego "srebrnego"? (Czyli z tego Rugera Mk II).
P: Tak. Możesz.
(bum, bum, bum, bum, bum, bum.....)
F: Muszę sobie kupić jakąś fajną spluwę! Dzięki za piwo i możliwość postrzelania. Podoba mi się ta zabawa, bo nigdy w życiu wcześniej nie strzelałem z prawdziwej broni.
P: Ja też się cieszę, że się tobie spodobało. Chcesz jeszcze jedno piwo na drogę?
F: Nie dziękuję, bo już to jedno czuję w głowie.
P: Nie dziwota, bo to przecież Perła Lubelska! Szerokiej drogi!
(Nie mam najmniejszych powiązań z tego typu biznesem, a jedynie jestem fanem tego gatunku i mam dostęp do nieko w Kalifornii).
F: Dzięki jeszcze raz za piwo i strzelanie.
P: Nie ma za co. Bye! Good luck buddy!
koniec cytatu........